poniedziałek, 9 grudnia 2013

Vincent, ja rozumiem1

Kiedy Król patrzył w dół
Łkał nad Tobą
Pozwolili mu patrzeć
Widział jak deptali Cię namiętnie
Bałwochwalcze tchórze
Motłoch jak moloch
Ty jak dziecię w ofierze
On ciągle płakał, jęczał
Nie myślał już, gdy przegrywał swoje królestwo
Łkał, lecz grał w karty
Krzyczał jakby rozszarpywali jego wnętrzności
Był, zatracił się w tym łez wylewaniu
Jego momot słychać było i w sąsiedniej krainie
Patrzył na to, patrzył jak w agonii wygasasz
Na kolanach, w łachach bez krony powtarzał
Gdzież ta cała miłość zniknęła!
Gdzież jej szukać!
Czy Ci ludzie dalej są ludźmi, czy ciepło w sobie skrywają
Czy też to tylko zwierzęta w człekokształtnej skórze
Szukał tak kolorowej tęczy jak kiedyś mu pokazano
Czy powiesz mu, jak u diabła, odkryć radość na nowo
Niech poczuję znów serca waszego bicie
I chciałbym abyście wiedzieli
On nigdy nie będzie taki sam
Dopóki się nie zmienicie
Teraz nawet i ja wiem, co to człowiek jest

Pomarańczowo brązowe liście ciska wiatr jak latawce
Chłodny powiew łagodzi samopoczucie, lekko opływając twarz
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo go potrzebuję
Kasztany na ziemi leżą bez żalu
Nie lękają się porzucać bezpieczne drwa
Puste zrujnowane pokoje, pustostan wywołuje w ludziach niepokój
Pamiętaj, że już żadne indywiduum na tych krzesłach nie zasiądzie
I nikt też na tych krzesłach nie zazna goryczy
Ni Vincent nie usiądzie
Żaden gość go nie odwiedzi
Nikt drzwi nie otworzy
Vincent umarł, teraz pamięć o nim siedzi
Nawet mój król zrozumiał swój błąd


Ciemna, ciemna noc
Niebo zdaje się być ciemno niebieskie
Cienie na wzgórzach przypominają kurz
Jak to na prawdę wygląda, gdy uwalniałeś swą duszę
Ciemna noc, niech im ktoś wytłumaczy
Nie chcemy mentalnej przemocy
Czy kolor zmienia, jak zmienił Ciebie?
Płatki śniegu uczynią ten krajobraz piękniejszym, chyba
Lecz ludzie pewnie nigdy nie posłuchają
Ciągle Twoja miłość jest prawdziwa
A nadzieję dla was otroki pozostawię w cieniu
Ciemna noc, pusty korytarz z echem przekleństwa
Zaciągnięty smok do obcej jaskini winien czuć się nieswojo
Róża, ona myśli, że wie, co chcę powiedzieć
Jak bardzo chciałeś nas uwolnić
Zwierzyna zwierzynie równa, taka będzie
Ciemna ciemna noc, mogę być już tylko pasażerem
Wiatr kiedyś pochowa mnie, bo któż dostrzeże mnie, albo mój brak?
Jadę, sam w tą ciemną noc

Nie bacząc na otaczających mnie ludzi wyrastających z cieni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz