poniedziałek, 9 grudnia 2013

Udawana skromność, ciepły maj

Gdy tak patrzę na Ciebie gubię się w przestworzach
A oczy Twe delikatnie odbijają światło niczym na niebie zorza
Siedząc, zmysłowo stopy swe układa
Ah przeklęta Ty niewiasta!
Władasz mym umysłem
Za mnie kochasz i za mnie odpowiadasz
Zaś ja jak przedmiot, co się rusza i ma parę oczu..
Kiedy Ty piękna jak dojrzewająca róża
Czynisz mnie swym niewolnikiem, nieukochanym człowiekiem
Nie dbam o to, cyrograf z diabłem spiszę i zaprzedam swą duszę

Głowa Twa odchylona do tyłu
A włosy prawie jak w słodkiej agonii na wiatr wydane
Opuszkami palców sunie po twarzy
To miłe uczucie z nim już nigdy więcej się nie wydarzy
Muska Twoją szyje, a Ty w końcu zamykasz oczy
Ahh i wreszcie, wreszcie jesteście przytuleni
Przyciskasz go mocniej do siebie
Zatrzymaj czas, myśl ta w głowie
On nie wierzy, a Ty jak głupia mówisz myślą do tego, co rzekomo na niebie
Nie dajesz nic nigdy poznać po sobie

Na nic moje rady, bo wiem, że nie posłuchasz
Wiesz, że One mają nas na uwięzi
Później sumienie takiego nędzarza jak ja czy Ty
Tam będzie krew, pełno krwi
Nie martw się nic drogi mój Kawalerze
Wiemy, że One jak żmije
Lecz.. ten piękny ich cieniutki głosik
Ona złagodzi każde Twoje obawy
A dotyk jej zabierze Cię z tej ziemi
Czujesz jak Cię pragnienie rozrywa?

Kto koszty pokrywa?
Kto za tym stoi?
Pomyśl, gdy wasze ciała splecione w jedną całość
Wtedy cały świat to jedna wielka żałość i nic Was nie obchodzi
Harmonii, gdy ciało z ciałem się godzi
Boście spleceni razem jak kosze z wikliny
W patetycznym uniesieniu
W gorącym spojrzeniu
Dreszcze, krew biegnie, goni czy płynie
To wszystko spowite w ten zmysłowy jej krzyk rozkoszy

Wtedy obiecaj, że Ty już zawsze przy niej
Dla niej tylko pozostaniesz wierny
I tylko Ty jeden wiesz jak ona spogląda na Ciebie z podnieceniem
Jesteś cholerny szaleniec tylko Ty jeden wiesz jak Ona się śmieje
Tylko Ty jeden, zaboli Cię każda jej łza
Gardzisz światem, kiedy jest nieszczęśliwa
Ale kochasz ją nawet, gdy jest złośliwa
I kto by powiedział, że jest człowiekiem
Przecież to istota nie ludzka
To Ona jest Twoim bogiem, Ona Twym zmartwieniem

Wszakże toż to kobieta
Gardząca nami i naszymi obietnicami
Ciągle wzdycha, obraża się i narzeka
Dramat to przecież drugiego człowieka
Bywa, że jak pies na Ciebie szczeka
Ale przecież wiesz jest delikatna jak aksamit
Wybuchowa dokładnie jak trotyl, heksogen, dynamit!
Jest szczęściem w nieszczęściu
A Ty głupcze pragniesz jej już w pierwszym podejściu
Niech Ona się zdziwi, niech się zainteresuje i pierwsza salutuje

Kwiat Twój o przyciągającym zapachu
Zgubna Twa prostota przyznać muszę
Ileż razy jeszcze to powtórzę
Pełna przepychu ta istota, to bóstwo
Na każde wezwanie, więc przemyśl to dobrze
Nawet złota karoca, kryształem obite pierścienie
Wtem głębokie jego spojrzenie
A wtedy Go najpiękniejsza nie zwiedziesz
Nie oszukasz niewolnika
Nie zmienisz tematu, gdy Cię zapyta

Możem wrażliwy lub spaczony
Możem nie raz życiem przytłoczony
Ale za to prawdziwy i szczery
Nie żaden idiota z plastiku wytworzony
Ani też nie kłamstwem wypełniony
Jeślim głupi bom prawdzie nazbyt zaufał
Ty też bądź, proszę, to dla mnie, dla niego
I ufaj zawsze, On na ręce nie patrzy
Pragnie dostrzec coś więcej, duszy Twojej szuka
Otwórz się, a zyskasz nie stracisz

Cóż ja poradzę na wasze wdzięki
Cóż On poradzi przecież to kobiece ciało
Myślisz, że się nie skusi?
Ale wiedz droga, że tu chodzi o Ciebie
Przecież to Ciebie chce klejnotami najlepszymi obrzucić
Przecież to do Twych stóp się rzuci
Przecież to Ciebie ponad wszystko On lubuje
A On znów wierszem
"Niech mnie ktoś zamknie lub skuje
Niech Twą obecność przy sobie poczuję"

Piękna Panienko On Cię dziś porwie
Wyobraź sobie noc, pełnia, szumią liście, słychać wodę
Nazbierał dla Ciebie owoców kiście
A Ty, co dla niego zrobisz?
Wiesz, że to zwierzę, wiesz, o czym myśli
Wiesz, czego Ci nie powie
Wiesz, że niczego się tak łatwo nie dowiesz
Przemyśl swoją postawę
Łatwo jest wzbudzić obawę
Patrz! co On robi?

"Porusza stopą po czystej ziemi
My wszakże od piękna uzależnieni"
Widzisz, jaki pomyleniec, między życiem a nauką
On wiersz dla Ciebie stukał
Całe noce ciężko sypiał
Pozwól mu, spraw tak by się wysypiał
Skończył, a Ty składasz pocałunek na jego ustach
Rozpusta? rozpusta?
Jeszcze nie teraz
Popatrzmy na niebo, popatrzmy na gwiazdy



Jeden ze starszych utworów, nie jestem do końca pewien czy powinien zostać opublikowany gdziekolwiek, ale niech się dzieje, może coś jednak w sobie ma.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz